Czytacie książki, które zostały podzielone na więcej niż jedną część, zanim wyjdzie kontynuacja, czy czekacie, aż wyjdą wszystkie i zagłębiacie się w lekturze, dopiero kiedy wszystkie części są już wydane?
Powiem szczerze, że jeżeli chodzi o książki, to jestem bardzo niecierpliwa i jak jakaś publikacja mnie zainteresuje swoim opisem, to nie mogę się powstrzymać i sięgam po nią, nawet gdy wiem, że data publikacji kontynuacji nie jest jeszcze znana.
Dlatego, gdy w zeszłym roku skończyłam czytać pierwszą część historii Joss i Deana czułam wielki niedosyt i z niecierpliwością czekam na drugą część. Lecz czy spełniła ona moje oczekiwania? Myślę, że tak.
W "Tracąc nadzieję" relacja Joss i Deana wydaje się bardziej skomplikowana niż w pierwszej części. Oboje zgodnie twierdzą, że tak naprawdę są jedynie przyjaciółmi, chociaż gołym okiem widać, że jest zupełnie inaczej. Pocałunki, drobne opiekuńcze gesty, a przede wszystkim sceny zazdrości to elementy, które poniekąd stały się ich codzienną rutyną. I być może ich relacja naturalnie wskoczyłaby na wyższy poziom, gdyby nie mieli przed sobą tak wielu tajemnic, którymi, z różnych powodów, nie chcą lub po prostu nie są w stanie się ze sobą podzielić. Jednakże jak dobrze wiemy, sekrety lubią wychodzić na jaw w najmniej spodziewanym momencie. Dlatego nie ulega wątpliwości, że i tak było i tym razem.
Czy Joss i Dean będą potrafili przejść do porządku dziennego, gdy wszystkie tajemnice ujrzą światło dzi...