Tomka Łebskiego i jego klasę czeka specjalne zadanie. Pan Pełniczewicz zlecił im wykonanie niezwykłego projektu - stworzenie drzewa genealogicznego własnej rodziny. Potrzebne będą zdjęcia, taśmy, nalepki, kartki, nożyczki, klej i... sporo opowieści różnych członków rodziny. Brzmi ciekawie? Oj tak.
Ale nasz bohater przyciąga kłopoty i kłopociki. Zaczyna się od trzeszcząco-pierdzących butów sportowych, potem okazuje się, że Tomek zapomniał przynieść zdjęć do projektu (a takie rzeczy trudno ukryć przed nauczycielem). Przy samym projekcie też nie było łatwo - walka o najlepszą taśmę, problemy z imieniem i jeszcze trzeba było przepytać rodzinę i napisać coś o kumplach.
To nasze pierwsze spotkanie z Tomkiem Łebskim. Wybrałam tom, w którym jest dużo rysunków i zwariowanych tekstów, by syn czytałam sam... To się przeliczyłam ;) Książkę przeczytała wybiórczo, zajął się komiksami, a ja czytałam mu Tomka przed snem.
Wspólne czytanie była super. Historia jest lekka i zabawna, a Liz Pichon wstawiała pełno dopisków, rysunków i komentarzy Tomka do sytuacji, którą opowiadał. Całość zachwyciła moje dziecko. Chyba wciągnie się w nową serię książkową.
Acha, i mój syn zgadza się z Tomkiem - lody miętowe to okropność!