W ciągu całego naszego życia, wielokrotnie jesteśmy skazani na utratę. Nie chodzi tylko o śmierć bliskich nam osób, dojrzewając tracimy również wiele naszych dziecinnych złudzeń, a dorastać to znaczy odkryć własne ja, nawet za cenę utraty bezpieczeństwa, jakie zapewniali nam nasi rodzice. Jak trudne by to nie było.
Książka Judith Viorst była dla mnie ciężka w odbiorze. Autorka zafascynowana była Freudem, non stop przewijał się motyw kompleksu Edypa i naszych skomplikowanych emocjonalnie relacji z rodzicami. Szczerze mówiąc nie jestem na bieżąco z teoriami psychologicznymi, więc nie jestem w stanie w żadnym stopniu zweryfikować tych informacji.
Jeżeli chodzi o moje oczekiwania, to książka zupełnie ich nie spełniła. Rozdział poświęcony żałobie był bardzo krótki i nie dowiedziałam się z niego niczego nowego. Próbowałam z pozostałych rozdziałów wyciągnąć coś dla siebie, ale nie do końca mi się to udawało, w tym momencie nie potrzebowałam tego typu porad. I pewnie nigdy z nich nie skorzystam, bo raczej do tej książki nie wrócę.