Neil jest zapalonym i utalentowanym graczem Exy. Po pewnym czasie podpisuje kontrakt z drużyną Lisów. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że Neil jest uciekinierem i nie może pozwolić, by jego prawdziwa tożsamość ujrzała światło dzienne. Potem okazuje się, że nie jest w drużynie jedyną osobą, która ma coś do ukrycia...
Zdecydowanym plusem tej książki jest szybkość z jaką się ją czyta. Pochłonęłam ją w szalonym tempie jednego dnia (no dobra, dwóch dni, bo jeden rozdział przeczytałam szybciej). Powieści nie można zarzucić, że nie wciąga. Dzieje się tam tyle, że z przyjemnością czyta się kolejne rozdziały.
No dobra, z tą przyjemnością to lekko przesadziłam. Byłoby tak, gdyby nie te wszystkie absurdy i przesadyzmy. Serio, w kilka rzeczy było trudno uwierzyć. Nawet jak starałam się na zwracać na to zbyt dużej uwagi to niektóre rzeczy było ciężko przyswoić bez przewracania oczami. Jednak jak już przymkniemy na to oczy to jest o wiele lepiej. Jak już wspomniałam – można się dać jej porwać aż do samego zakończenia. Tego nieszczęsnego zakończenia...
Końcówka bardzo, ale to bardzo mi się nie podobała. Przez to moje zdanie o książce z „całkiem dobrej” spadło na „mocno średnią”. Czekałam na wielkie bum, takie coś dostałam, ale nie obyło się bez rozczarowania. Liczyłam na coś bardziej prawdopodobnego, a dostałam kolejny absurd.
Najbardziej mieszane uczucia mam co do bohaterów. Większość z nich jest dość dobrze wykreowana, zwłaszcza główny bohater Neil. Jednak...