The Burning White

Im dłużej czytam przeróżne serie fantasy tym częściej jestem rozczarowany powszechnie stosowaną taktyką ich autorów, którzy, przedstawiając w pierwszym tomie założenia i fundamenty cyklu, oszukują czytelników na wszystkie możliwe sposoby. Większość tych oszustw polega na przedstawieniu fałszywego obrazu świata, który zazwyczaj funkcjonuje jako system oparty o liczne założenia, które są doskonale udokumentowane historią niedawnych i pradawnych dramatycznych wydarzeń. Tradycje kształtują w tych światach właściwie wszystko aż do momentu nagłej rewolucji, którą, szczęśliwie dla entuzjastycznych czytelników, autor szczegółowo opisuje nam w danej serii. Niestety nawet pobieżne analizy przebiegu tychże rewolucji pokazują, że świat opisany w początkowych tomach był jedynie zmyłką a większość, jeśli nie całość tradycji, to zwykłe kłamstwa i przeinaczenia. Zaraz potem wychodzi na jaw, że w ogóle to wszystko w powieściowym świecie funkcjonuje zupełnie inaczej niż autor opisał na początku a tajemnicze bractwa i zakapturzeni mędrcy, którzy wiedzą jak było naprawdę, okazują się sprawniejsi w roli cenzorów od władz chińskich namiętnie cenzurujących internet. Jasne, że nie oczkuję, żeby autor odkrywał komplet swoich kart na początku cyklu, ale za oszustwo uważam to, że docierając do
ostatniego tomu takiej serii czytelnik dowiaduje się, że wszystko co wiedział wcześniej to był zupełny kit dla matołów. Efekt ten widoczny jest świetnie w całej serii "Powiernika Światła", gdzie w kolejnych ...