Podchodzenie, zdobywanie, uwiedzenie - jedna z najbardziej diabelskich sztuk wojennych ma swój charakterystyczny przebieg oraz repertuar strategii i technik... Roberto Bata, młody dziennikarz zmęczony rutyną pracy w mediolańskim tygodniku i tyranizowany przez cynicznego i lekceważącego ludzi redaktora naczelnego z każdym dniem popada w większą frustrację. Na dodatek życie małżeńskie również mu się nie układa, a jedyną pociechą są dla Roberto godziny, które po frustrującej pracy w redakcji poświęca swojej prawdziwej pasji - literaturze. Jego życie zmienia jednak pozornie banalne zdarzenie: zawodowe obowiązki dają mu okazję poznania słynnego pisarza, Marco Polidoriego. Zupełnie nieoczekiwanie Roberto staje się jego przyjacielem i zwierza mu się ze swoich literackich aspiracji. Polidori docenia go, zachęca do dalszej pracy i przekonuje do wyjazdu do Rzymu, aby mógł dopilnować wydania swojej powieści. Wielki świat Rzymu okazuje się jednak wielkim piekłem - Roberto obraca się wśród czarujących, lecz pełnych fałszu kobiet, sprzedajnych polityków, intelektualistów-hipokrytów, w świecie, w którym nie liczy się nic poza realizacją pożądanego celu, w którym młody i ambitny pisarz będzie musiał przejść przez wszystkie etapy trudnego i czasem bolesnego rozwoju... Myśli zaczęły mi przemykać przez umysł niczym pojazdy wyścigowe. Próbowałem przypomnieć sobie wszystkie zbiegi okoliczności ostatnich miesięcy i nie potrafiłem już rozróżnić między tym, co wydarzyło się naprawdę przypadkiem, a tym, co zostało zaaranżowane przez Polidoriego z perwersyjnym upodobaniem kogoś, kogo nie bawi już pisanie i kto woli konstruować prawdziwe historie, by uciec od nudy, stworzyć sobie obiekty badań i obserwować z bliska cudze zachowania. (...) Świadomość, że postępował z Marią jak uczuciowy alchemik, którego myśli biegną do niewiadomo ilu jeszcze kobiet, przyprawiała mnie o większe szaleństwo, niż gdybym odkrył kochanka tysiąc razy bardziej namiętnego i jednoznacznego. Wariowałem myśląc o cynizmie i trzeźwości, z którymi musiał ją traktować, o technikach uwodzenia, które musiał skalkulować specjalnie dla niej, o paranaukowym nastroju, w którym musiał zarejestrować i zmierzyć reakcje Marii (...). W uszach dźwięczały mi wywody Polidoriego na temat kurnika jako modelu uczuciowego i jego opowieści o poddaszu w Paryżu, przemienionym w gabinet ginekologa; w oczach miałem jego niesłychanie uważny sposób patrzenia na kobiety i ich słuchania, wystudiowaną miękkość jego ruchów. Miałem uczucie, jakbym dopiero co przeczytał jego książki - tak dobrze pamiętałem ich skomplikowane i z największą drobiazgowością przedstawione intrygi miłosne.