„Talk flirty to me”, czyli debiut Livy Hart, wziął mnie zupełnie z zaskoczenia i jestem w szoku, jak bardzo ta książka przypadła mi do gustu.🤭
•
Piper wraca do rodzinnego miasta, gdzie spotyka... swoją dawną miłość, strażaka Sama (tak, też sądzę, że autorka wybrała to imię specjalnie 😉). Kiedyś Sam był najlepszym przyjacielem jej brata, jednak po tym, jak para się rozstała, przyjaciele również zakończyli swoją przyjaźń – ze względu na Piper. Wygląda jednak na to, że stara przyjaźń nie rdzewieje i odnowili kontakt... a jak to będzie ze starą miłością? 👀
•
Mamy tu motyw drugiej szansy w znakomitym wydaniu. Napięcie między bohaterami jest tak cudowne, że czytając, czerwieniłam się, zagryzałam wargi i niczym nastolatka kopałam nogami w powietrzu. Każda scena z tą dwójką była na wagę złota.🥰
Cała historia dotyczy ścieżek kariery obydwojga bohaterów – Piper jako lektorki audiobooków, Sama jako kandydata na burmistrza. W jaki sposób dwie te drogi połączyły się ze sobą, sprawiając, że zaczęli razem pracować, a iskry leciały z każdej strony? Przekonacie się z lektury. ❤️
Żeby nie było tak różowo, książka porusza również temat dużych oczekiwań ze strony rodziny czy właśnie samej dużej rodziny i kłopotów, jakie mogą z tego wynikać. Piper ma bowiem liczne rodzeństwo i... nie zawsze jest z tego faktu zadowolona.
Mój jedyny zarzut do historii to to, w jaki sposób Piper podejmuje decyzje – bez rozmowy, bo uważa, że tak będzie lepiej i niekonie...