Dziki Zachód od wielu lat fascynował malarzy, pisarzy i filmowców. W Polsce największą popularnością cieszył się w czasach PRL-u, kiedy to amerykańskie westerny przyciągały przed ekrany widzów spragnionych przygód. To właśnie te produkcje na długie lata stały się symbolami wolności, którą oferowała preria, sprawiedliwości, którą wymierzali dzielni szeryfowie oraz przygody, która była domeną Indian, kowbojów i rewolwerowców. Z upływem czasu charakter tych filmów zmienił się, adaptując do czasów i oczekiwań odbiorców. Stopniowo czarno-biali bohaterowie odeszli do lamusa, a wkrótce doświadczył tego sam gatunek. Dlatego tym bardziej cieszymy się, mogąc Wam przedstawić nadciągającą antologię, która raz jeszcze przeniesie wszystkich w czasy „Bonanzy” czy „Winnetou” i pozwoli przeżyć przygody, o jakich wam się nie śniło oraz choć trochę przybliżyć… „Taki Dziki Zachód”.
Kiedy byłem mały, moją wyobraźnię rozpalali wspaniali faceci, ubrani w wielkie kapelusze, galopujący na spienionych koniach przez srebrzysty wieczorny ekran czarno-białego Neptuna. Robert Mitchum, John Wayne, Yul Brynner czy Clint Eastwood z Gregorym Peckiem pod ramię w samo południe przekraczali w bród Rzekę Czerwoną, aby zdążyć na pociąg o 15:10 do Yumy, którym jechali wprowadzać prawo na zachód od Pecos. Czasy czarno-białych filmów minęły bezpowrotnie, ale zdobywać niezbadane, kiełznać dzikie i rzucać wyzwanie naturze – to fascynacje, które z nami zostały. Dlatego zebrałem tę bandę awanturnic i łotrzyków i pognałem ich ku zachodzącemu słońcu. Słuchajcie, bo w ich radosnych pokrzykiwaniach usłyszycie echa własnych tęsknot i dawno zapominanie strzały z Winchesterów.
Bartek Biedrzycki
Kiedy byłem mały, moją wyobraźnię rozpalali wspaniali faceci, ubrani w wielkie kapelusze, galopujący na spienionych koniach przez srebrzysty wieczorny ekran czarno-białego Neptuna. Robert Mitchum, John Wayne, Yul Brynner czy Clint Eastwood z Gregorym Peckiem pod ramię w samo południe przekraczali w bród Rzekę Czerwoną, aby zdążyć na pociąg o 15:10 do Yumy, którym jechali wprowadzać prawo na zachód od Pecos. Czasy czarno-białych filmów minęły bezpowrotnie, ale zdobywać niezbadane, kiełznać dzikie i rzucać wyzwanie naturze – to fascynacje, które z nami zostały. Dlatego zebrałem tę bandę awanturnic i łotrzyków i pognałem ich ku zachodzącemu słońcu. Słuchajcie, bo w ich radosnych pokrzykiwaniach usłyszycie echa własnych tęsknot i dawno zapominanie strzały z Winchesterów.
Bartek Biedrzycki