Młodzież w PRL-u różne miała oblicza. Najpierw ta powojenna, niedożywiona, wychudzona, jak we frazie wciąż popularnej ballady: "My ze spalonych wsi, my z głodujących miast". Następnie upojona polityczną "odwilżą", słuchająca jazzu, ubierająca się według własnych gustów oraz możliwości, oczarowana kinem francuskim i włoskim neorealizmem. Jeszcze inna była młodzież dekady Edwarda Gierka, marząca o własnym M-ileś w wielkopłytowym blokowisku, o czterech kółkach i wakacyjnych wyjazdach nad czarnomorskie wybrzeże. Wreszcie młodzi ludzie z ostatniej dekady PRL-u pod rządami generała Jaruzelskiego - zbuntowani, z przyczepionym do swetra opornikiem albo apatyczni, pozbawieni wiary, że socjalizm rzeczywiście może wylegitymować się "ludzką twarzą"...