Jeśli wszyscy jesteśmy emigrantami z kraju utraconego dzieciństwa, to tylko pamięć pozwala doń powrócić, a przynajmniej zerknąć przez dziurkę od klucza. Ludwik Lewin ma klucz do własnej bramy i świat swojego komunistycznego Mikołajka przedstawia z wdziękiem poety i przenikliwością reportera. Słodka i gorzka zarazem jest ta wędrówka dziecka przez tamtą Warszawę, a warto się z nim zabrać, bo choć z perspektywy nikłego wzrostu, dotyka naszej historii.