Fragment: Działo się to w pewnym probostwie w jednym z południowych powiatów Vasterbotten w wieczór Sylwestrowy roku 1804. Przed ogniskiem w kuchni siedział pastor, pisząc coś gorliwie. Na kolanach miał deskę, którą sobie podłożył do pisania. Był niski, szczupły i chudy, a szary surdut z grubej wełny, który miał na sobie, był zniszczony i obficie upstrzony brązowymi łatami. Kiedy pastor pochylał się, aby zamoczyć pióro w kałamarzu, wyglądał, jak stary, brązowo nakrapiany ptak, który dziobie coś na płycie kuchennej.
W całej parafi znany był pastor ze swego skąpstwa i chciwości na pieniądze. Wiedziano, że kiedy się zbliżał Nowy Rok, przesiadywał zwykle dniami i nocami i malował litery; pisał kalendarz na przyszły rok w wielu tuzinach egzemplarzy, które sprzedawał potem swoim parafianom, po dwa albo cztery szylingi za sztukę, zależnie od dobroci papieru. Na to, aby kupować papier, był zbyt skąpy, zbierał więc przez cały rok wszelkie nadające się do tego skrawki, poczynając od wielkich, szarych arkuszy papieru pakowego, aż do małych, białych kawałków, które odcinał od pism urzędowych kapituły katedralnej i proboszcza. Był on tak skąpy, że nawet w wieczór Sylwestrowy nie wypoczywał, lecz siedział w kuchni i malował drukowane litery, jak to ostatnimi czasy robił dzień za dniem.
W całej parafi znany był pastor ze swego skąpstwa i chciwości na pieniądze. Wiedziano, że kiedy się zbliżał Nowy Rok, przesiadywał zwykle dniami i nocami i malował litery; pisał kalendarz na przyszły rok w wielu tuzinach egzemplarzy, które sprzedawał potem swoim parafianom, po dwa albo cztery szylingi za sztukę, zależnie od dobroci papieru. Na to, aby kupować papier, był zbyt skąpy, zbierał więc przez cały rok wszelkie nadające się do tego skrawki, poczynając od wielkich, szarych arkuszy papieru pakowego, aż do małych, białych kawałków, które odcinał od pism urzędowych kapituły katedralnej i proboszcza. Był on tak skąpy, że nawet w wieczór Sylwestrowy nie wypoczywał, lecz siedział w kuchni i malował drukowane litery, jak to ostatnimi czasy robił dzień za dniem.