Macie takich autorów/autorki, z których twórczością od dawna chcecie się zapoznać?
Miałam tak już od roku z panem Jakubem Małeckim, gdy koleżanka zachwycała się jego „Świętem Ognia”. Jednak dopiero teraz, gdy do kin wchodzi ekranizacja książki wzięłam ją w swoje ręce żeby przekonać się o co tyle zachodu. Powiem Wam od razu, że na pewno będę chciała obejrzeć również film!
„Święto ognia” to ciepła i kameralna historia rodziny Łabędowicz, opowiadana z perspektywy niepełnosprawnej Nastki, jej siostry Łucji i ich ojca. Mimo trudów codziennego życia z jakimi zmagają się bohaterowie nie jest to jednak smutna opowieść. Autor w bardzo prostych słowach odczarowuje niejako walkę z niepełnosprawnością (w tym wypadku porażeniem mózgowym) i sadza przed nami optymistyczną Anastazję, której nie sposób nie pokochać. Dziewczyna jest wyjątkową obserwatorką, ma wielkie marzenia i potrafi cieszyć się z małych rzeczy. Widać, że osobom z jej otoczenia nie jest łatwo, ale cała rodzina stara się żyć normalnie. Starsza siostra – Łucja, zmaga się ze swoimi problemami. Balet, który jest jej największą pasją, doprowadza ją do granic możliwości i przeradza się w coś toksycznego. Ojciec dziewczyn natomiast stara się być przy każdej z nich, jednocześnie próbując poradzić sobie z demonami przeszłości, żeby w końcu uzyskać spokój i móc ruszyć dalej.
Książka jest dosyć krótka, czyta się szybko, a jednocześnie czytelnik ma ochotę zatrzymać się na kilku stronach, żeby przetrawić ogromną ilość emocji jaka płynie z tej historii. To istny rollercoaster uczuć, nie raz popłynęły mi łzy. Mimo wszystko pokuszę się o stwierdzenie, że więcej niż cierpienia, jest u Łabędowiczów nadziei i to ona jest ich siłą napędową do pokonywania swoich ograniczeń.
| Współpraca reklamowa |
@wydawnictwosqn