Gdzieś mignęła mi ta książka na relacjach na Instagramie i od razu rozbudziła moją ciekawość. Znalazłam ją na Legimi (przynajmniej 15.10.2024 była) i stwierdziłam, że muszę ją przeczytać. Przyznam, że temat zaskakujący, gorący, szokujący i wręcz proszący się o wyczerpującą analizę. Książka obiecuje spojrzenie na kinematografię z współczesnej, feministycznej perspektywy i pokazanie tych scen, które najlepiej ilustrują sposób w jaki traktowano kobiety i rolę do jakiej je sprowadzano.
No cóż, nie trzeba być znawcą kina czy wybitnym kulturoznawcą, żeby zauważyć przedmiotowy sposób obchodzenia się z kobietami. Często są tylko tłem, obiektem seksualnym (jak na przykład w serii o Jamsie Bondzie), ładnym dodatkiem czy sprowadza się je do roli służebnej. To wszystko wiemy i to wcale nie szokuje. Dostrzegliśmy to i zmieniamy.
I dlatego trochę nie rozumiem idei całej książki. Czuć wyraźnie, że jest pisana na gorąco tuż po wybuchu afery z Harveyem Weinsteinem i na początku ruchu #meToo. Znajdziemy sporo odniesień do tych wydarzeń i to one są motorem napędowym. Czuć emocje z tym związane i na szybko gromadzone przykłady. I chyba pośpiech pisania i chęć wydanie książki gdy jeszcze temat jest gorący i na językach wszystkich zabił cały temat. Bo w tej książce właściwie nic nie ma oprócz zlepku przykładów bez głębszego kontekstu czy refleksji. To mogłaby być prezentacja, bo na pewno nie zebrano materiału na całą książkę. Kilka filmów (westerny z Johnem Waynem, seria o markizie Angelice czy Bondy), parę reklam z różnych lat i jedno odniesienie do baśni o Czerwonym Kapturku. Tyle plus kilka zdań komentarza to zdecydowanie za mało. Szkoda, bo temat z pewnością jest ciekawy i odpowiednio potraktowany może szokować, otwierać oczy i zmuszać do refleksji. Tutaj widać tylko pośpiech i kucie żelaza na gorąco co niczemu nie służy. Szczególnie, że całość można spokojnie przekartkować i już poznaje się treść, bo AŻ tyle jej jest.