Poetyckie powroty do źródeł bywają obciążone sentymentalizmem, a ich liryczny ton tak wysoki, że aż fałszywy. Żuliński powraca inaczej: jego podróż w głąb czasu ? do miejsc i ludzi swojego dzieciństwa i młodości ? do samego siebie z tamtych lat ? to swego rodzaju poetycki reportaż, pisany niemalże prozą, pełen realistycznych szczegółów i drobiazgów rzeczywistości. To odtworzony po wielu latach pamiętnik wyobraźni, w którym największą wagę zyskują ? czy może właśnie odzyskują ? rzeczy czasem najbłahsze, a symbolem spełnionego szczęścia bywa nie tylko próg miłosnej inicjacji, ale i zupa pomidorowa w domu babci. Bo to również ? dokonywane z perspektywy ostatecznej ? obrachunki z czasem, który uczy nas smakowania chwil, doznawania życia w każdym jego wymiarze. Dlatego choć nie ma w tych wierszach czułostkowości, a drżenie serca bywa leczone żartem, autoironią, to ich lekturze towarzyszy wzruszenie. I emocje, które są wspólne dla wszystkich powrotów, tym piękniejszych, im bardziej niemożliwych. Artur Daniel Liskowacki?