"… usłyszał czyjeś nucenie. Dochodziło od strony ulicy. Słowa śpiewanej piosenki brzmiały mniej więcej tak :
ZIARNKO SŁONECZNIKA
SŁONECZNIKA Z BAJKI
PRZECHOWUJĄ SŁOŃCE
SŁONECZNIKA PŁATKI…
Pan Maciej, oczywiście, natychmiast znalazł się przy oknie.
Otworzył je i wyjrzał. Środkiem zachlapanej uliczki szedł jego dobry znajomy Jacek.
– Dzień dobry, Jacku – zawołał pan Maciej – dokąd idziesz?
– Dzień dobry! – Jacek przystanął i uśmiechnął się do pana Macieja. Z niebieskiego kapturka spadały mu na nieco
piegowaty nosek krople deszczu.
– Idę na wyprawę.
– W taki deszcz? Na jaką wyprawę?
– Deszcz mi nie przeszkadza, a wyprawa to tajemnica.
– Wielka?
– Ogromna.
– Opowiesz mi potem o niej?
– Opowiem, gdy przestanie już być tajemnicą.
– Dobrze. Zgoda. Tymczasem życzę powodzenia.
– Dziękuję..."
ZIARNKO SŁONECZNIKA
SŁONECZNIKA Z BAJKI
PRZECHOWUJĄ SŁOŃCE
SŁONECZNIKA PŁATKI…
Pan Maciej, oczywiście, natychmiast znalazł się przy oknie.
Otworzył je i wyjrzał. Środkiem zachlapanej uliczki szedł jego dobry znajomy Jacek.
– Dzień dobry, Jacku – zawołał pan Maciej – dokąd idziesz?
– Dzień dobry! – Jacek przystanął i uśmiechnął się do pana Macieja. Z niebieskiego kapturka spadały mu na nieco
piegowaty nosek krople deszczu.
– Idę na wyprawę.
– W taki deszcz? Na jaką wyprawę?
– Deszcz mi nie przeszkadza, a wyprawa to tajemnica.
– Wielka?
– Ogromna.
– Opowiesz mi potem o niej?
– Opowiem, gdy przestanie już być tajemnicą.
– Dobrze. Zgoda. Tymczasem życzę powodzenia.
– Dziękuję..."