Możecie o tym nie wiedzieć, ale spotkaliście już Augustena Burroughsa. Widzieliście go na ulicy, w barach, w metrze, w restauracjach: dwudziestokilkuletni facet, w eleganckim garniturze, pracownik reklamy. Typowy. Niczym się nie wyróżniający. Ale kiedy typowa osoba wypija dwa drinki, on nie potrafi poprzestać na dwunastu; kiedy typowa osoba wraca do domu przed północą, Augusten nie wraca w ogóle. Krzykliwe krawaty, automatyczne budzenie telefoniczne i woda kolońska na języku długo nie potrafią ukryć przykrej prawdy. Na prośbę 9chociaż tak naprawdę nie jest to tylko prośba) swoich pracodawców Augusten trafia do kliniki odwykowej, gdzie rzeczywistość fluorescencyjnych lamp i papierowych kapci szpitalnych kłóci się z jego wyobrażeniami o leczeniu w towarzystwie Roberta Downeya Juniora. Wbrew własnym chęciom poddaje się wreszcie detoksowi, odkrywając prawdę o sobie, po czym powraca na Manhattan i rozpoczyna nowe życie. Jednak wkrótce poddany zostaje kolejnej trudnej próbie ? jego przyjaciel choruje na AIDS...