Jest do wzięcia amerykański spadek. wart tyle, ile roczny budżet polski. "Konstytucja Rzeczypospolitej z roku 1997 stanowiła, że zwierzchnictwo nad siłami zbrojnymi sprawuje prezydent za pośrednictwem ministra obrony, którego wszakże mianuje premier. Zwierzchność nad armią przypominała więc smoka o trzech głowach, które żarły się wzajemnie, kłócąc się, w którą stronę podążać ma cielsko. Do tego rozliczne ustawy i rozporządzenia powołały do życia szereg instytucji i urzędów mających zbawienny wpływ na wojsko, wśród których prym wiodły prezydencka Rada Bezpieczeństwa Narodowego, międzyresortowy sztab kryzysowy premiera, sejmowa i senacka komisja obrony oraz konkurujące ze sobą o względy rządzących dowództwa poszczególnych rodzajów wojsk. Polską armią rządziło kilkanaście zwalczających się koterii, a twierdzenia o apolityczności sił zbrojnych wywoływały wszelkie możliwe rodzaje śmiechu, od stonowanego chichotu generalicji, po rubaszny rechot pospolitego żołnierstwa."