Śmierć Viveka Ojiego to opowieść o odrzuceniu przez rodzinę człowieka, którego jedyną przewiną było to, że „nie dorósł do bycia prawdziwym mężczyzną”. To opowieść o wychowaniu przez nieobecnego ojca i kochającą matkę, która jednak – tak jak ją widział Vivek – „bardziej przypominała młotek niż prawdziwą osobę”. Ale przede wszystkim opowieść o traumie bycia niewidzianym. Akwaeke Emezi subtelnie i z czułością rysuje portret osoby, która dla otoczenia istnieje jedynie jako powłoka. Której prawdziwe ja – niedostrzegane przez nikogo – nie może się uobecnić. „A zatem – jeśli nikt cię nie widzi, czy w ogóle jeszcze jesteś?” – zapytuje w przejmującym monologu bohater, który mówi przyjaciołom, że mogą o nim mówić zarówno ona, jak on – że jest jedną i drugim.
Emezi ma dar mówienia o queerowości w sposób płynny – pokazuje, ale nie dopowiada, nie przyszpila etykietkami. Również dzięki temu Śmierć Viveka Ojiego nie sprowadza się do prostej krytyki społecznej. Wielość perspektyw – autor/ka po kolei oddaje głos kolejnym bohaterom – skomplikowana konstrukcja fabularna, gdzie życie miesza się śmiercią, wreszcie splątany węzeł emocji, w którym spotykają się społeczne uprzedzenia, tradycyjne przesądy i osobiste lęki tworzą tekst niejednoznaczny w swej wymowie. Dla człowieka Zachodu przejmujący może się okazać fatalizm tej powieści. Rodzina próbuje bowiem wytłumaczyć sobie odmienność Viveka obecnością ducha zmarłej babki w jego ciele. Wiara w fatum jest jedynym rodzajem „akceptacji”, jakiej zaznaje bohater. Pozwala ona społeczności pogodzić się z rzeczywistością, a zarazem utrzymuje każdego i każdą w przekonaniu, że nie odegrali oni w dramacie bliskiej im osoby żadnej roli.
Śmierć Viveka Ojiego wzbudziła zachwyt zagranicznej krytyki, a tak prestiżowe media jak „The New York Times”, „The Los Angeles Times” i National Public Radio uznały ją za najlepszą książkę 2020 roku.