Nie ma na świecie miesiąca, tygodnia, dnia bez niezwykłych wydarzeń.
Katastrofa samolotu. Giną wszyscy pasażerowie i załoga. Nie, nie wszyscy. Z roztrzaskanego kadłuba ekipy ratunkowe wyciągają młodziutką stewardessę. Przedziwne zrządzenie losu jej jednej uratowało życie.
Wybuch gazu powoduje zawalenie chodnika w kopalni. Setki ochotników dzień i noc odrzucają zwały węgla, drążą tunel do zasypanych. I oto - choć nadziei nie ma już żadnej - docierają do żywego górnika.
Przez siedem dni leżał przysypany. Żyje do dziś.
Na małe schronisko górskie spada ogromna lawina. Wiele dni trwa odkopywanie śnieżnego grobu, wyciąganie zwłok i zmiażdżonych lub uduszonych turystów. Ratownicy mają już zamiar opuścić teren, gdy dochodzi ich wołanie dwunastoletniej dziewczynki, wyrzuconej podmuchem lawiny z łóżka do... piwnicy. Miała tam dość powietrza i jedzenia, by przetrwać w śnieżnej górze trzy tygodnie.
Jak świat światem, zawsze żywot człowieczy pełen był losowych przypadków, z którymi jedni wiązali siły nadprzyrodzone, inni - przedziwny zbieg okoliczności. Czy będzie to tajemnicze fatum, niezbadane przeznaczenie, opiekuńcza opatrzność; czy wreszcie niezwykły splot przypadków - to "coś" dobrze jest znane każdemu z nas.
Grecy wierzyli w Mojry, bóstwa snujące nić ludzkiego życia. My - współcześni - nie wierzymy w Mojry, choć równie jak Grecy Homera tęsknimy do prządki, co utkałaby nasz żywot z nici spokoju i szczęścia.
Jeśli już mówimy o szczęściu, to bohaterowie tej książki mieli go bardzo dużo, tak dużo, że aż trudno uwierzyć. A jednak to wszystko wydarzyło się naprawdę.