Kim był ksiądz Tiso, przywódca ruchu ludackiego – fanatykiem czy oportunistą?
Jak to możliwe, że katolicki duchowny został partyjnym aktywistą, a w końcu – prezydentem?
Jak godził chrześcijańskie wartości z fascynacją faszyzmem?
Czy deportując do Rzeszy tysiące słowackich Żydów, wiedział, że posyła ich do komór gazowych?
Choć został skazany za zbrodnie wojenne, słowaccy historycy spierają się o ocenę jego działalności. Spuścizna archiwalna po procesie Jozefa Tisy do dziś nie została opracowana.
Byłoby wielkim uproszczeniem (a także ułatwieniem), gdyby historyczne postacie były wyraźnie jednoznaczne – w stu procentach dobre albo złe. Tak na świecie nigdy nie bywa. Na tym polega dramatyzm historii. (…)
Niniejsza książka będzie smutną opowieścią o patriotyzmie, który zszedł w ciężkich czasach na manowce.
Jak to możliwe, że katolicki duchowny został partyjnym aktywistą, a w końcu – prezydentem?
Jak godził chrześcijańskie wartości z fascynacją faszyzmem?
Czy deportując do Rzeszy tysiące słowackich Żydów, wiedział, że posyła ich do komór gazowych?
Choć został skazany za zbrodnie wojenne, słowaccy historycy spierają się o ocenę jego działalności. Spuścizna archiwalna po procesie Jozefa Tisy do dziś nie została opracowana.
Byłoby wielkim uproszczeniem (a także ułatwieniem), gdyby historyczne postacie były wyraźnie jednoznaczne – w stu procentach dobre albo złe. Tak na świecie nigdy nie bywa. Na tym polega dramatyzm historii. (…)
Niniejsza książka będzie smutną opowieścią o patriotyzmie, który zszedł w ciężkich czasach na manowce.
(fragmenty wstępu)
Biografia Tisy to doskonały przykład tego, jak bardzo korumpującą moralnie ideologią był XX-wieczny nacjonalizm. Narodowe państwo katolickie nie miało nic wspólnego z katolicyzmem; religia była tylko wygodną fasadą dla ideologii. Nawet piękno gór słowackich było jedynie surowcem dla propagandy. Od kultu swojskości i narodowej krzepy, od ideologii narodowej jedności do zbrodni droga była krótka – i naród, który nie miał w historii tradycji przemocy ani krwawych rzezi, przebył ją w ciągu kilku lat. Jak na ironię, patronował temu dobrotliwy ojciec narodu, subtelny intelektualista i wiejski proboszcz zarazem, profesor teologii, specjalista od moralności chrześcijańskiej – ksiądz prezydent.
(„Gazeta Wyborcza”)