Rzucił się na poszukiwanie nożyc, powoli uświadamiając sobie, co musi zrobić. Przerażająca wiedza tego faktu przez chwilę zagłuszyła nawet śmiertelny ból w jego ręce. Zdołał rozewrzeć ostre jak brzytwa ramiona nożyc i z płynącymi po policzkach łzami umieścił nadgarstek pomiędzy stalowymi szczękami. Wolną ręką ze wszystkich sił ścisnął nożyce, krzycząc ze wzmożoną intensywnością, gdy ostrza przecinały jego ciało w okolicach nadgarstka. Nieznośnie zgrzytnęło, gdy ostrza trafiły na kość, a Harolda zbryzgał gejzer jego własnej krwi tryskającej z porozrywanych żył. Pomimo szaleńczych wysiłków, nożyce nie zdołały przeciąć kości. Skóra i mięśnie pękały jak cienkie płótno odsłaniając wiązadła i drgające ścięgna, podczas gdy Harold walił w nożyce jak szalony...