No cóż, kryminał, który mogę nazwać najwyżej poprawnym, ale to może i tak zbyt duże słowo. Autorka bardzo uparła się na wątek miłosny, gdzie sceny erotyczne mogły się ciągnąć nawet przez prawie 8 stron, ale przynajmniej teraz rozumiem czemu książka ma tych stron ponad 400. Lepiej już było określić tę książkę jako romans z wątkiem kryminalnym. Dużo męczących westchnień do różnych części ciała i że atmosfera między nimi jest elektryzująca.
Ale sam pomysł na fabułę generalnie nie był zły. Może nawet nie jeden czytelnik by jakoś bardzo mordercy nie obwiniał, a czuł raczej wobec niego żal albo może nawet się zgadzał z tym co robi. Szkoda, że mamy między innymi oklepaną białą furgonetkę, o markę której nikt nawet nie próbował zapytać. Tożsamość mordercy nie jest jakaś bardzo zaskakująca.
Autorka dodaję nam nieco do tego wątku sensacyjnego, żebyśmy nie czuli zagrożenia jedynie ze strony seryjnego mordercy, ale czy to było jakoś bardzo potrzebne? Czy sprawiło, że fabuła szła do przodu? Niekoniecznie. Bardziej mnie to irytowało i męczyło niż ciekawiło.
W kryminalnym bingo możemy odhaczyć irytującą dziennikarkę, ale powiedzmy, że miała chociaż jakiś wpływ na historię.
Jeśli ktoś lubi tego typu kryminały, gdzie jest duże skupienie na rozwoju relacji miłosnych między głównymi bohaterami, to może mu się spodobać. Osobom, które szukają czegoś nowego i nietypowego w kryminałach odradzam.
...