Gdyby Wiedźmin mógł mieć syna, nazwałby go kreczownikiem.
W starożytnym klasztorze, położonym obok gwarnej, ludnej i wesołej stolicy żyje kreczownik. Ten młody nowicjusz niezbyt pilnie stosuje się do zaleceń swych mistrzów – starców odpowiedzialnych, mądrych i surowych. Woli bawić się w gronie swych braci uzdrowicieli i wróżbitów. Zaniedbuje, co może, a dobrze mu jak u Pana Boga za piecem. Chce, by tak było zawsze.
Ale jego nauczyciele nie.
Widzą, że podupadł, marnieje i zaniedbuje nawet szermierkę. Robią, co mogą, by temu zaradzić. On oczywiście wciąż wolałby odwiedzać rozśpiewane karczmy i wesołe kurtyzany. Dzięki zbiegowi niebywale szczęśliwych przypadków udaje mu się ukończyć nauki. Zostaje kreczownikiem i zaczyna nowe życie oparte na rozprawianiu się z mrowiem straszydeł dręczących pospolitych ludzi.