Spotkania z drugim człowiekiem, nie mniej poruszające spotkania ze zwierzętami, wreszcie spotkanie z samym sobą i szukanie prawdy o świecie ukrytej między rzeczywistością jak najbardziej fizyczną, namacalną, a tą oniryczną, rozciągającą się gdzieś na pograniczu widzenia i śnienia. Piotr Strzeżysz w swojej najnowszej książce opisuje rowerową podróż przez obie Ameryki, jednak zamiast przewodnikowych opisów znajdziemy tu mieszankę utkaną z wydarzeń, wnikliwych obserwacji i osobistych doświadczeń.Autor maluje, używając słów. Uwodzi, wykorzystując literackie obrazy. Przykuwa, opisując drobiny codzienności definiujące życie. Sen powrotu to wciągająca opowieść o byciu w drodze, tęsknocie, marzeniach, ale przede wszystkim jest opowieścią o wielorako rozumianym poszukiwaniu: siebie, innych, "swojego" miejsca, czasu... O okazującym się nagle nierozpoznaniu pozornie rozpoznanego i rozpoznawaniu nierozpoznawalnego, które ostatecznie i tak nierozpoznawalne pozostanie. Chociaż milczał, to wszystko dokoła zdawało się mówić za niego. Szeptał wiatr wietrznym powiewem, szemrał potok wodną mową i topola coś wołała topolowym skłonem. Słowa krążyły wszędzie niby niewidzialne ptaki, szybowały w przestrzeni beztroski, w jaskrawym świetle dnia, a potem opadały na ziemię i zamieniały się w drogę, przemieniały się w kolejny krok, a każdy z tych kroków coraz szerzej otwierał się na czekającą za zakrętem możliwość (...).W oddali, na niebieskim niebie, snuła się wąziutka strużka dymu. Nie wygasiłem pieca — pomyślał. Na chwilę zawahał się i zastygł jakby w zamyśleniu, zapatrzeniu, zasnuty obrazem ulatującej z komina szarej mgiełki, wokół której bezgłośnie szybował ptak. Mężczyzna wyciągnął przed siebie rękę, konturem kciuka i palca wskazującego obramował fragment nieba, po czym zacisnął palce i zamknął pożegnanie w swojej dłoni. Na wiotkich gałęziach ciągle szeleściły liście, ale tak lekko, że prawie niesłyszalnie, gdzieś na granicy percepcji, delikatne flażolety lekko spadające na skąpaną w słońcu ziemię. Z oddali, zza krawędzi wzgórza, niosło się wołanie. Chwilę potem mężczyzna odbił się od ziemi. Była pod nim przestrzeń i wiatr. A potem droga, na końcu której czekał na niego sen./fragment książki/ O autorze: Piotr Strzeżysz Fot. Adrian Larisz - Piotr odbiera KOLOSA 2014 w kategorii podróże: za wytrwałość w próbach odnalezienia życiowej prawdy w podróży i odwagę przyjmowania tego, co przyniesie droga. On the bike Z wielomiesięcznej podróży od chłodów Alaski po wichry Ziemi Ognistej Piotr Strzeżysz wybiera to, co ważne. Miękkość sierści napotkanych kotów, smak płatków z bakaliami, sen z twarzą zwróconą ku otwartemu niebu. Gęsta od sensów i spostrzeżeń opowieść włóczykija z wyboru, którzy ciągnie za sobą słońce - oraz czytelnika. Paweł Drozd, dziennikarz Programu III Polskiego Radia Sen Powrotu jest jedną z najpiękniejszych polskich współczesnych książek podróżniczych.Podróżnicy jadą na koniec świata i zdają z tego relację na piśmie i zdjęciach. Pisarze lecą samolotem na południe Francji lub Włoch i piszą o tym książki. Filozofowie nie podróżują, tylko myślą o podróżowaniu. Piotr Strzeżysz przekracza ten banalny schemat. Sen Powrotu można umieścić jednocześnie na półkach z napisem: „podróże”, „literatura piękna” i „filozofia”. Na każdej z nich książka powinna zająć wyróżnione miejsce.Nasz włóczęga na rowerze przemierza tysiące kilometrów do celu w Patagonii, zmaga się ze słońcem, wiatrem i uporczywą chorobą. A wszystko po to, by na końcu drogi dokonać próby powrotu do początku; by w mistycznym akcie doświadczenia miłości zebrać w jedną całość napotkane na drodze istoty żywe: ludzi, za którymi nie przepada, za to oni lgną do niego; a dalej koty, psy, pancernika, guanako i nandu; by na końcu drogi wrócić do początku i zgasić tęsknotę za opuszczającymi go, za opuszczanymi przez niego, ludźmi, miejscami, przedmiotami. Czy podróżnikowi udaje się wyśnić i ziścić potężną miłość? Czy „sen powrotu” nie jest tylko onirycznym omamem? Odpowiedź zostawiam Czytelnikowi. prof. Kazimierz Mrówka, filozof Zazdroszczę Strzeżyszowi. On nie tylko przejechał tę swoją Amerykę. On ją poznał.Dariusz Fedor, redaktor naczelny "Kontynentów"