„Sekretny skarb Marcela” Katarzyny Strzelczyk to książka, która przyszła do nas przed samymi świętami. Syn otworzył paczkę i od razu usiedliśmy na dywanie, by ją przeczytać. I musieliśmy zrobić to dwa razy, bo tak mu się spodobała postać gadającego psa. Oczywiście nie liczę, ile razy już ją czytaliśmy na dobranoc. Po tej lekturze mój czterolatek zyskał nowe powiedzonko „stonko – biedronko”.
Opowiadanie o Marcelu to lekka książeczka dla dzieci. Główny bohater w dniu swoich szóstych urodzin orientuje się, że potrafi rozmawiać z Biedrusiem, czyli pieskiem, który pojawił się w domu w dniu jego narodzin. Marcel dowiaduje się od swoich najbliższych, że on oraz jego rodzina mają wyjątkowy dar. Chłopczyk jest przeszczęśliwy, zresztą kto by nie był. Nie raz zapewne czekaliście we Wigilię, by porozmawiać ze swoim ukochanym psem, kotem czy świnką morską. Marcel już nie musi, ale czy na pewno?
Mój synek polubił historię Marcela. Książka napisana jest w przyjemny sposób, taki lekko baśniowy, dlatego dobrze się ją czyta. Podobało nam się, że rodzina Leśnych mieszka przy lesie i że każdy jej członek kocha przyrodę i zwierzęta. Takie historyjki dobre są przed snem, można w fajny sposób pobudzić wyobraźnię. Dobra jakość papieru i przyjemne ilustracje to kolejny plus książeczki. Ciekawe czy autorka ma w planach kolejne opowiadania o rodzinie Leśnych. Mój syn z pewnością, by się ucieszył, bo zakończenie wybiło nas z bajkowego klimatu. Końcówkę musiałam mu wytłumaczyć, pon...