W opowiadaniach Mackiewicza nie ma bohaterów w klasycznym pojęciu. Ich miejsce, rolę przejmuje pejzaż, gęsi domowe, olchy, szuwary, ptaki, słońce, choć czasem są i ludzie - kochający się i ci złączeni tylko interesem... Takim "interesem" może być np. statek kursujący na trasie Pińsk - Dawidgródek. "Statek spuszczony był w roku 1901, do czego Chaim (właściciel i kapitan - przyp. G. E.) nie przyznawał się, twierdząc, że tuż przed samą wojną...". Znam tę trasę i ten statek ze zbioru reportaży "Bunt rojstów" (Wilno 1938) tego samego autora. Nic mi ta znajomość nie przeszkadza w przeżywaniu "Ballady o nowym sterniku". W "Buncie..." rejs ten nazwał pisarz "Wpław przez Polesie". Jak wtedy pisał, jedynie Polesie miało tak dosłowne bezdroża, że najsprawniejsza była tam wodna komunikacja. Na pokładzie żydowskiego stateczku notował: "To co za burtą, to nie jest dla pióra. Malować, malować, malować!". Wówczas, przed wojną, faktycznie, zrezygnował z opisu. Po blisko trzydziestu latach, w Monachium, pisząc "Balladę" musiał już użyć pióra. A w malowaniu piórem był mistrzem, doskonałym również w języku, nie tylko polskim, ale i białoruskim, ukraińskim, jidysz... Po tylu latach pamiętał! Także i tę ładną Żydówkę, córkę Chaima. Pamiętał i sternika, przystojnego Białorusina, któremu nada imię Pietruk. A Narocz to było wtedy największe jezioro w Polsce. Po utworach Mackiewicza, ktoś taki jak ja, urodzony po wojnie, powinien podróżować z mapą w ręku; tak dokładnie nic mi nie mówią (geograficznie) tamte nazwy. Na pewno jednak nie jest mi potrzebna mapa, gdy czytam: "...oni siedzieli tymczasem milcząc obok siebie i słuchali jak woda płynie. Jest po zachodzie słońca zawsze taki moment, który stanowi przekroczenie granicy wieczoru i nocy. Nie wiadomo jak to się dzieje, bo czasem bez żadnego wiatru, a przecież raptownie tchnie zapachem nocy i koniec. A co jest w tym zapachu, też nie wiadomo dokładnie". Sielanka nie trwa długo, sielanka zresztą bardzo skomplikowana, bo młodych dzieli choćby religia. Ale nie ona kładzie kres romansowi. Na pokład "Orła" (tak nazywał się statek Chaima) wstępuje pan podkomisarz, a tam "ani jednej spluwaczki. Stan klozetów opłakany. Kabiny nie wietrzone/.../ Nazajutrz komisja sanitarna spisała Chaimowi protokół. Na trzeci dzień inna komisja obejrzała dokładnie statek i uznała stan jego za zagrażający bezpieczeństwu. Cios był nagły, okrutny". Chaim musiał zwolnić załogę, czyli Pietruka. Ten westchnął: "Ech, Rajeczka, pływali my z tobą, pływali, ale nie wypłynęli".