Fragmenty:Człowiek i społeczeństwoW całej udokumentowanej historii ludzkości nigdy nie zdołano ustanowić takiego porządku społecznego, który by nie prowadził do zinstytucjonalizowanego gwałcenia wolności, pokoju i sprawiedliwości - czyli takiego porządku, w którym człowiek mógłby w pełni realizować swoje możliwości. Brak powodzenia na tym polu jest konsekwencją faktu, że myśliciele nigdy nie pojęli wystarczająco jasno i wyraźnie trzech rzeczy, a mianowicie: 1 - jaka jest ludzka natura, 2 - jakiego społeczeństwa potrzebuje człowiek, by realizować w pełni swoje możliwości, 3 - w jaki sposób zbudować takie społeczeństwo i zapewnić mu trwanie.Większość samozwańczych planistów i inżynierów społecznych nie brała nawet pod uwagę, że natura człowieka jest specyficzna. Uważali oni człowieka za coś bezgranicznie plastycznego, za wytwór środowiska kulturowego lub gospodarczego, rodzaj bezkształtnej, nieposiadającej tożsamości masy, którą należy wymodelować zgodnie z ich wyobrażeniami. Ów brak zrozumienia, że człowiek ma specyficzną naturę określającą szczególny sposób jego działania, stał się przyczyną przelania morza łez i krwi... gdy projektanci społeczeństw usiłowali rozebrać człowieka na części i poskładać z powrotem w formie, która bardziej im odpowiadała.Ponieważ jednak człowiek istnieje, to jest czymś - bytem o specyficznej naturze, który dla właściwego funkcjonowania jako istota ludzka wymaga określonego rodzaju społeczeństwa.Od czasów Darwina dzięki badaniom naukowym odkrywamy coraz więcej świadectw ewolucji, które pokazują, w jaki sposób natura ludzka rozwijała się w istocie człekokształtnej. Ludzie, żeby przetrwać, musieli zdobyć pewne umiejętności i wiedzę o tym, jak się zachować - na przykład umiejętność powstrzymywania się od wzajemnych mordów oraz wiedzę o tym, że dobrowolna współpraca jest korzystna. Większość ludzi wiedzie życie w zgodzie z tą wiedzą i - o ile nikt się w ich sprawy nie wtrąca - pozostaje z innymi w dobrych stosunkach. Największymi ignorantami w dziedzinie natury ludzkiej byli zawsze społeczni planiści. Wciąż przybywa dowodów na to, że człowiek ma specyficzną naturę biologiczną, której nie można przekształcić zgodnie z upodobaniami inżynierów społecznych. Jednakże przywódcy polityczni nadal te dowody lekceważą. Jeśli ludzie mają być szczęśliwi i odnosić sukcesy, to muszą żyć w zgodzie z wymaganiami, jakie im stawia ich natura.Czy można uciec z Matrixa?Na okładce amerykańskiego wydania książki Tannehillów w tle tytułu widnieje charakterystyczne pełna negacji, destrukcji, pociągająca za sobą ofiary.Tannehillowie walczą orężem myśli, dokonują przewrotu kopernikańskiego w naszych głowach, obnażają cesarza z jego iluzorycznych szat. Przede wszystkim jednak proponują pozytywne rozwiązania; niektóre błyskotliwe i osadzone na silnych podstawach teoretycznych (jak projekt systemu sprawiedliwości opartego na arbitrażu i odpowiedzialności cywilnej, pomysł budowy współżycia społecznego na gruncie kontraktów, rękojmi i ubezpieczeń), inne bardziej dyskusyjne (jak idea, żeby osobę odmawiającą odpracowania zobowiązań traktować jak chorą psychicznie). Pryncypialność i skrajność niektórych rozstrzygnięć wynika niewątpliwie z tego, że rozwiązania Tannehillów są kontynuacją i przezwyciężeniem idei Ayn Rand, rozwinięciem postulatu ograniczonego rządu w kierunku społeczeństwa bez rządu. Książka ukazała się w USA w roku 1970 i wywołała ferment wśród randystów i libertarian. Stała się klasyczną pozycją alternatywnej literatury społeczno-politycznej, a jej fani zamiast pełnym tytułem posługują się pieszczotliwym skrótem TMFL.Bez względu na to, jakie poglądy polityczne i przekonania moralne miałby czytelnik, książka będzie dla niego prawdziwą przygodą intelektualną. Można się nie zgadzać z niektórymi rozstrzygnięciami proponowanymi przez Tannehillów, ale nie można lekceważyć ich argumentów. Nie można też odmówić ich prozie walorów żywej polemiki, nawiązującej do najlepszych tradycji dialogu filozoficznego.Rynek i wolność od pierwszych stron . Czy mają rację? Czy kiedyś będzie nam dane przekonać się o tym?Witold Falkowski