Uważam że artyści są trochę szurnięci i wcale się tego nie wstydzę. Ja po prostu wiem, że bez „własnego kota” nie byli sobą, a my nie mielibyśmy ich. Tak właśnie jest z książką Jandy. Z jednej strony nie jest to zwykła opowieść z początkiem, rozwinięciem i końcem, a z drugiej – jest tworem silnym jak magnes – chciałoby się, żeby przyciągani... Recenzja książki Różowe tabletki na uspokojenie