Książka Marii Kornatowskiej sprawia, że po jej lekturze czytelnik w niezauważalny dla siebie sposób staje się?. nowojorczykiem: zaczyna orientować się w topografii miasta, wyczuwać jego tajemnice, bezbłędnie trafiać do najciekawszych miejsc i nieomal rozpoznawać ludzi na ulicach. To magiczny przewodnik dla tych, którzy nie mają kompleksów i czują się obywatelami świata! Każdy, kto planuje podróż do Wielkiego Jabłka powinien potraktować tę książkę jako lekturę obowiązkową. Zawsze irytowali mnie Polacy, którzy zaraz po przyjeździe oznajmiali, że Manhattan jest ?przereklamowany?, a w ogóle brudny i brzydki. Mironowi Białoszewskiemu Nowy Jork się podobał, zauważył jednak krzywe chodniki (!), śmieci i pety na chodniku. Takie uwagi mógłbym przyjąć od Szwajcara, Szweda, ewentualnie Niemca, lecz ci akurat na ogół wszystkim się zachwycają i naprawdę chcą się dowiedzieć, co to znaczy Big Apple. Wystarczy zajrzeć do Kornatowskiej. Wyjaśnia ona także wiele innych nowojorskich tajemnic, chociażby pochodzenie mistycznej nazwy Gotham, znanej czytelnikom komiksu i widzom filmowej wersji o Batmanie. Kornatowska, jak mało kto, świetnie wyczuwa neurotyczny puls Nowego Jorku, to ustawiczne przemieszczanie się środka uwagi. Prowadzi czytelnika do nowych ?modnych? dzielnic. Kiedyś było to Soho, potem NoHo, w chwilę później Tribeca, dzisiaj jest nią jeszcze Dumbo w Brooklynie, choć kto wie, czy w dniu publikacji tej książki nie okaże się, że akcja właśnie przeniosła się pod inny most, na drugi koniec miasta.