5/5 ⭐
„Niedobrze uciekać przed sobą. Trzeba siebie złapać. I ukochać.”
Romek to kapitan drużyny wioślarskiej, który ulega poważnemu wypadkowi na rowerze. Skutek: kontuzja, uniemożliwiająca mu dalszą rywalizację w zawodach. A przecież w tym był najlepszy – tylko to się liczyło dla jego ojca. Gdy nie będzie mógł startować, będzie Romka traktować jak powietrze, bo nie spełnia ojcowskich, niedoszłych ambicji.
Postanawia więc uciec od tego wszystkiego: toksycznego rodzica, planów pomaturalnych, zgiełku miasta. Wybiera się na obóz plenerowy, gdzie, ma nadzieję, odnajdzie siebie. Tam spotyka Julka – syna organizatora, który pomaga swojemu ojcu w prowadzeniu biznesu. Zawsze lubił kręcić się przy chłopcach w jego wieku, ale po pewnej skusze z wakacyjną przygodą, obiecał sobie, że nigdy więcej nie zauroczy się w żadnym obozowiczu. Nie wydaje mi się, żeby dotrzymał obietnicy ;))
Tak zaczyna się historia Romka i Julka – Romeo i Juliana. Czy ich przygoda zakończy się podobnie jak Szekspirowski dramat, czy może doczekamy się happy endu?
Świetnie się bawiłem podczas tej pozycji. Zabawna, urocza, ciepła i lekka młodzieżówka o pierwszej miłości, o ambicjach i rywalizacji, i o odkrywaniu siebie. Do tego sceneria pełna pleneru, wsi oraz… malinowego chruśniaku :))
Może autorka pomyśli o kontynuacji?
<i>W malinowym chruśniaku, przed ciekawych wzrokiem
Zapodziani po głowy, przez długie godziny
Zrywaliśmy przybyłe tej nocy maliny.
Palce miałaś na oślep skrwawione ich sokiem…</i>
– Bolesław Leśmian, "W malinowym chruśniaku"