Cóż to była za epicka opowieść, napisana z takim rozmachem, że trudno znaleźć jakąkolwiek książkę choćby podobną do „Roku szarańczy”.
To opowieść o agencie Kane, choć to tak naprawdę człowiek wielu imion, działający pod przykrywką w najbardziej niebezpiecznych rejonach świata, od lat narażający życie w imię walki ze złem, któremu na imię terroryzm. Na jego drodze stają ludzie, którzy zabijają bez skrupułów, Kane jest o krok od śmierci, jednak jego mocny charakter i opanowanie sprawiają, że udaje mu się uciec przed śmiercią.
Finał akcji niestety sprawia, że agent wraca do Stanów i zostaje przydzielony do innych zadań, mówi się nawet o przejściu w stan spoczynku, jednak natura Kane sprawia, że nie potrafi pozostawiać spraw niedokończonych. Angażuje się w kolejne akcje, jednak tym razem sprawy komplikują się jeszcze bardziej, bo Kane zaginął.
W tym momencie wchodzimy w wątek science fiction, ale umiejętnie wpleciony w fabułę całkiem zgrabnie wplata się w historię agenta.
Ciężko streścić książkę takich gabarytów, w kilku zdaniach, ale zdecydowanie zasługuje na uwagę. Autor proponuje coś świeżego, nieoczywistego, ale napisanego z iście hollywoodzkim rozmachem. Mamy tu wszystko, strzelanki, ucieczki, katastrofy, dystopijny świat i bohatera który pokona to wszystko i uratuje ziemię. Brzmi trochę jak opis amerykańskiej superprodukcji i nic w tym dziwnego, bo „Rok szarańczy” to gotowy scenariusz na porywający film sensacyjny. Świetnie skrojony bohater, wartka akcja, szybko zmieniające się sceny, zaskakujące zwroty akcji, niezwykle naturalistyczne opisy, które nadają pikanterii całej historii – tu jest wszystko czego oczekuje się od dobrej książki.
To świetna pozycja do zabrania na wakacje, bo całkowicie odrywa od rzeczywistości. Polecam fanom nie tylko powieści sensacyjnych czy szpiegowskich!!