Hej, hej,
wieczór zimowy, śnieg pada bez końca, więc kocyk, kot i książka to idealny zestaw... Skończyłam dzisiaj pierwszą kocią serię, jaka wpadła mi w łapki - mianowicie historię kota Alfiego i postanowiłam napisać kilka słów o niej.
Jest to pierwsza tego typu seria, jaką w pewien sposób odważyłam się przeczytać. Jak do jeża się podchodzi do nowych książek, czy też nieznanego typu książek. Bałam się, że to może jakieś takie... Sama nie wiem... Po prostu, że nie będzie się dało tego czytać, że bez sensu i w ogóle. Zdarzają się przecież takie książki, że nie idą i koniec...
Lecz się nie zawiodłam! Bardzo przyjemne się czyta, a czasami z rozdziału przed snem robiło się kilka rozdziałów... I tak szybko się skończyło, ale kto wie? Może autorka wymyśli dalszy ciąg? Póki co z uśmiechem odstawiłam książki na półkę, by sięgnąć po kolejną, ale nie kocią tym razem - trochę muszę sobie tego Alfiego powspominać...
Czytając człowiek zatapia się w świecie książki i jakoś tak polubił głównego bohatera. Genialnie napisana powieść z perspektywy kota, wciągająca od pierwszej strony. Opisy myśli i zachowań nie będą może nowe dla właściciela kota, ale... Nie zdziwiłabym się jakby moje koty myślały tak, jak Alfie. Szczególnie w kwestii kociego jedzenia.
Na razie nie mam odwagi próbować, czy zjadłyby sardynki z puszki, ale...
Właśnie, dzięki książce to i koty coś mogą zyskać.
Polecam - lektura obowiązkowa! (nawet jeśli nie macie kota....