Ajajaj, jak oceniać tytuł, który nie jest adresowany we mnie? W sensie - uważam, że nie jest to pozycja godna uwagi, w żadnym razie, no ale - jestem zmieszany. Gimnazjalny humor bardziej przeszkadza niż rozluźnia atmosferę. Dostajemy, w założeniu, rozrywkową serię o dziewczynie, rakietowej dziewczynie, która pracuje w młodzieżowym wydziale policji, co samo w sobie oznacza, że fabuła jest latte, natomiast był jakiś potencjał. Linia fabularna skupia się na brudnej korporacji (klisza!), laska z odrzutowym plecakiem na plecach chce zmieniać przyszłość cofając się do przeszłości, żeby unicestwić napęd Q, by udaremnić niecne zamiary naukowców. W skrócie: chce zmienić kontinuum czasowe. Wiecie, jaki jest problem z tą historią? Nie czepiam się o zabawy z czasem, bo to jest naturalny proceder fabularny, ale wkurza (niemiłosiernie) zachowanie dorosłych. Zachowują się jak dzieci, a to młodzież myśli i działa. Poważnie, zamienili się rolami, to dlatego dzieciaki pracują w policji, bo dorośli się wygłupiają i nie mają nic lepszego do roboty, jak udawać głupa i mieć poziom inteligencji na poziomie szyszki.
Pal licho, że fabuła to zlepek ogranych, przeżartych rdzą dopalaczy z kina klasy B, natomiast nie mogę tolerować kiepskiego humoru, gdyby jeszcze był zacięty i trzymał poziom, wybaczyłbym kiepską, lapidarną opowieść, ale humor się nie broni, nie wiem, jak mam go obronić. Jest go za mało, a jak się pojawia, to czyni szkody i odnoszę wrażenie, że scenarzysta pisał to dla dzi...