Rock Addiction

No cóż. Niemal przez całą książkę miałam wypieki na policzkach, a przez pół miałam oczy zamknięte. Hłe, wiadomo ogólnie wszem i wobec, że nie lubię książek w których chodzi głównie o sex. Nadal twierdze, że to kategoria rzeczy o których się nie czyta, ale które się robi. Ale trudno, w sumie sama się o to prosiłam. Jakiś czas temu, nawet dawno, dawno temu prosiłam o książkę w której nie będę miała wątpliwości, czy bohater kocha, czy nie zdradzi, czy się nie zapomni, czy bohaterka nie wpadnie do niego przypadkiem by ujrzeć go w objęciach innej. Taki prosty, ale jakże niedoceniany świat, dwójka ludzi bez ogonków dookoła. I dostałam.
Tak, seksu jest dużo, dużo. No i dużo.
Ale kochają się bardzo, żeby nie powiedzieć, że czasami niemal bezrozumnie i niewytłumaczalnie.
On jest stanowczy, pewny, niekiedy orangutan prosto z drzewa, wielbiący i kochający. Oczywiście, że podporządkowujący, bo każdy samiec tak ma. A ten to rasowy samiec. Nawet z pełnym bagażem słownictwa obrazującego. Ona go kocha, zostawia dla niego wszystko, znajduje swój kawałek świata w jego wielkim życiu. Kocha go, ufa mu, wierzy. I wszystko wskazuje na to, że oboje dobrze na tym wyjdą. Ramię w ramię, silniejsi z dnia na dzień, jak w bajce. I niekiedy w prawdziwym życiu.