Jedna z tych sag rodzinnych, co to żyje przeszłością oraz ukrywa się po kątach, jak szczury w tunelu. Bojąc się wyjść na światło, by nie spłonąć ze wstydu czy pozostać garstką popiołu. Ostatnio nie mam szczęścia, co do opowieści o wampirach. Odnoszę wrażenie, że twórcy nie potrafią pociągnąć tematu, notorycznie zaprzepaszczając tragikomedię wiecznych krwiopijców. Nie ma taryfy ulgowej dla nikogo - nie daruję wymiocin gatunkowych, gdzie horror nie występuje w tradycyjnym egzemplarzu (he, żeby to chociaż trzymało na krawędzi krzesła obrotowego)! Zwięzły prolog z wojną secesyjną zapowiadał jako taki przełam w wampirzym dziedzictwie. Ale zapomniano o podstawach (fundamentach) budowania argumentów przemawiających o sile danego dzieła. Szybko zmierza do brutalnej, cynicznej przemocy oraz lipnej dramaturgii (wątpliwej zabawy, jak zwał, tak zwał), kto uderzy mocniej pięścią drugiego nieśmiertelnego. Uczyniono z majestatycznych postaci sieroty z siekaczami (rzecz jasna, bez godności), którzy jedyne, co potrafią, to jojczyć, obrażać się i najlepiej krzyczeć bez opamiętania. Wampiry to zwykłe chłopy z wsiowego Teksasu, gdzie wciąż dominuje prawo pięści (prawo silniejszego), a rodzina z dużymi kłami chowa się w chatce, unikając spojrzeń sąsiadów, i zamiast brać życie pełną garścią - wikłają się w idiotyczne konflikty, co to za wampiry, które stały się bojaźliwe, mają lęki i noszą wąsy? Co to - nieoficjalna kontynuacja ,,Zmierzchu''? Tradycyjne wampiry stały się zbyt eleganckie oraz ...