Nikogo to nie dziwi, ale czasem trudno zdecydować się na pierwszy krok i zalogować się na takiej stronie. I choć nie ma gwarancji na stałość relacji, to kuszą szanse na zmiany, namiętności, szczęście. Niezależnie od wieku. Podobnie bohaterka książki decyduje się na nowe. Loguję się co kilka dni, czytam profile, wszystkie wydają mi się jakieś dziwne. Rzadko kto umieszcza tam zdjęcia dla samego przedstawienia się. Raczej po to, by się pochwalić, dlatego jest tam np. wielu nurków, paralotniarzy, surferów. Inni panowie właśnie lecą na paralotni albo samolotem, a pasażer z boku robi fotkę, kilku stoi przed piramidą albo siedzi na wielbłądzie, lub stoi w cieniu palmy. No cóż, widzę, że aby im dorównać, to powinnam chociaż pojechać na rondo de Gaulle’a i sfotografować się czym prędzej pod palmą. Szkoda, że jest zima, bo zabrałabym leżak :) I jak tu kogoś wybrać? Skąd mogę wiedzieć, czy ten facet będzie tak samo dobrze wyglądał przy stoliku, jak na wielbłądzie? Jak już nieco oswoiłam się ze zdjęciami, zaczęłam czytać pojedyncze profile. Zwróciły przede wszystkim moją uwagę myśli przewodnie prezentujących się panów. Były banalne, typu: „carpe diem”, „dzień bez uśmiechu jest dniem straconym” oraz „jestem, jaki jestem”, co dla mnie oznacza – „jakiego mnie Panie Boże stworzyłeś, takiego mnie masz”. Rzadko zdarza się coś oryginalnego. Opowieść z dozą humoru, pokazująca lepsze i gorsze chwile, związane ze spotkaniami internetowych „wybranków”. Czy Nina pozna kogoś wartościowego, z kim będzie mogła związać się na dłużej? I będzie to ten jeden jedyny? A może nie ma co liczyć na prawdziwy związek przez internet? Odpowiedzi znajdziesz w „Randkach w wielkim mieście”