Laine zobaczyła ich w bramie parku. Zacisnęła kurczowo palce na brzegu ławki, była bardzo zdenerwowana. Mężczyzna miał na sobie obszarpane dżinsy i wypłowiały podkoszulek. Był wysoki. Widziała go kiedyś na zdjęciu. Obrzuciła spojrzeniem niesforną, jasnobrązową czuprynę i pociągłą, wyrazistą twarz, ale całą uwagę skupiła na dziecku. Dziewczynka, trzymając go za rękę, podskakiwała rozradowana, szczebiocząc i śmiejąc się. Laine zadrżała. Przez chwilę nie mogła złapać oddechu. Ileż to czasu czekała na ten moment? Miała wrażenie, że przez ostatnie osiem lat - od chwili, gdy odwróciła się od swego śpiącego dziecka i pośpiesznie opuściła szpital - czekała na to spotkanie. Nie powinna tu przychodzić. Nie przypuszczała, że będzie to takie przykre. Ogarnęło ją uczucie wszechogarniającej pustki. Pragnęła tylko jednego - nie zemdleć. Kilka szybkich oddechów... Tęsknym wzrokiem wpatrywała się w twarz dziewczynki okoloną długimi jasnymi lokami, które spływały aż na ramiona. Nie dostrzegła żadnego podobieństwa do swojej szerokiej twarzy o wystających kościach policzkowych. fragment