Lucy spełnia się zawodowo, ma piękny dom, cudownego męża i dwoje bystrych dzieci. Pewnego dnia dostaje informację, że rodzinny jacht wypłynął w morze, a na pokładzie znajdowali się jej najbliżsi. Jak to możliwe, że Daniel, wytrawny żeglarz mógł rozpocząć rejs w dniu, na który przypada sztorm stulecia? Co kierowało mężczyzną? Następstwo tych wydarzeń to koszmarna zemsta na Lucy…
Ale to było dobre! Mimo że akcja nie była szalenie zawrotna, to w tej książce cały czas coś się dzieje. Autor długo nas prowadzi do rozwiązania, zostawiając po drodze jedynie drobne poszlaki. “Przypływ” to intrygujący, mroczny i wciągający thriller, od którego ciężko się oderwać. To książka z rodzaju tych, których realistyczne opisy sprawiają, że można poczuć się, jak w centrum wydarzeń. Zimno morskich fal, woda spływająca z ubrania, przeszywające dreszcze i pewnego rodzaju oniryczność sprawiają, że Sam Lloyd stworzył naturalistyczny thriller, który wciąga jak morskie głębiny.
Małomiasteczkowość i hermetyczność to coś, co lubię w tym gatunku. Ta książka porusza wszystkie zmysły, stawia czytelnika w centrum wydarzeń i budzi w nim emocje, które towarzyszą bohaterom. Nie wszystko jest takie, jakim się wydaje, ale jedno jest pewne – ciemna i duszna atmosfera udziela się każdemu. W tej książce żal, pragnienia, tajemnice, wartości, tęsknoty i słabości zderzają się ze sobą niczym fale odbijane od kadłuba, a obsesje i gonitwa za prawdą tworzą emocjonalny...