Po zachwycie 'Pojedynkiem z Syberią' z wielką ochotą sięgnęłam po następną książkę Koperskiego, który po kilku latach wrócił na Syberię. Tym razem Koperski zabrał ponton i postanowił przepłynąć Lenę.
Książka była gorsza niż 'Pojedynek'. Nie raz miałam ochotę rzucić tę Lenę i całe to czytanie... Nie udało się autorowi tym razem zbudować ciągłego obrazu podróży. Może sama podróż była tak nudna, ale autor co parę stron przerywa opis wędrówki różnymi kontrowersyjnymi przemyśleniami. I ja uważam, że to pomysł nietrafiony. Mógł przecież wydać 'Myśli zebrane', a czytelnika nie katować.... Bo wychodzi na to, że kwiatek, górka, pijany szaman, no wszystko kojarzy się Koperskiemu z księżmi. Wszystko porównuje do wad Kościoła, inkwizycji i wad naszego świata zachodniego.
Nie zamierzam łączyć Syberii z księżmi jak nasz autor, bo co ma piernik do wiatraka, ale nie zgadzam się aż z takim kontrastowym ukazaniem Sybiraków i naszego świata. Nie mnie oceniać gościnności tamtych ludzi, choć ponoć są bardzo gościnni, ale nie jest prawdą to co twierdzi Koperski, że poza Syberią ludzie nie są gościnni. Sama doświadczyłam wiele gościnności niejednokrotnie. I dlatego oburzało mnie takie idealizowanie Syberii. No fakt faktem, że pogościł się i doświadczył wiele dobrego.
I ta wódka płynąca strumieniami, i poczucie przygody i oczekiwania na wynik jakoś nie miała takiego uroku jak w 'Pojedynku'. Zawiniła nie sama podróż, która była fascynująca, ale koncepcja książki. Uważam, że lepiej by...