Powieść sensacyjna "Przewodnik z Tybetu. Na ścieżce przeznaczenia" to perypetie Marka, który po tragicznej śmierci całej swojej rodziny, wyjeżdża do Tybetu. Tam, w klasztorze buddyjskim, chce znaleźć odpowiedż na pytanie o sens życia i przeznaczenie. Przez wiele lat pomaga Tybetańczykom w walce z chińskim okupantem. Jest przekonany, że zostanie tam na zawsze, gdy nagle dostaje bardzo ważne zadanie. Ma wrócić do Europy i opisać walkę Tybetańczyków o wolność, prawo do życia, własnych zwyczajów i obyczajów oraz do swobody praktyk religijnych.
Fragment powieści
Następnego dnia jechali od rana aż do wieczora do Katmandu. Kręta droga, wijąca się nad przepaściami, momentami była tak wąska, że nie mogły się minąć dwa samochody. Marek podziwiał przepiękne widoki, wspaniałe góry ponad nimi i doliny, często zaczynające się kilkaset metrów poniżej drogi lub rozległe, opadające dość stromo łąki ciągnące się przez wiele kilometrów. Im byli wyżej, tym spotykali mniej ludzi. W górach napotykali niewielkie osady składające się z kilku zabudowań lub pojedyncze małe, biedne domki stojące na zboczach. Momentami zamiast drogi były tylko skalne półki, czasem poprzecinane przez spływające z gór strumienie. Kiedy przekroczyli wysokość 4500 metrów nad poziomem morza, roślinność zaczęła przypominać bardziej sceny z surrealistycznego filmu niż to, co Marek zazwyczaj widział w górach.
Nadal rosły drzewa i krzewy, ale były jakieś takie powyginane, jakby nierealne, mimo iż ciągle żywo zielone. To była droga tylko dla bardzo dobrego kierowcy, zaprawionego w takich podróżach. Marek sam nie odważyłby się na jazdę w takich warunkach. Po prawie całym dniu jazdy dotarli do stolicy Nepalu. Wbrew jego obawom samochód całą drogę spisywał się doskonale. W Katmandu spędzili dwa dni. Amar w tym czasie załatwiał sprawy handlowe, a Marek razem z pozostałymi przyjaciółmi zwiedzał miasto. Dopiero teraz miał okazję tak naprawdę zetknąć się z buddyjskimi świątyniami. Nie spodziewał się tylu świątyń, pałaców, pomników i zabytkowych domów. Na tle przepięknych gór obserwował wspaniałe dachy pagód. Widział przepiękne, bogato zdobione świątynie pełne zabytkowych przedmiotów.
Fragment powieści
Następnego dnia jechali od rana aż do wieczora do Katmandu. Kręta droga, wijąca się nad przepaściami, momentami była tak wąska, że nie mogły się minąć dwa samochody. Marek podziwiał przepiękne widoki, wspaniałe góry ponad nimi i doliny, często zaczynające się kilkaset metrów poniżej drogi lub rozległe, opadające dość stromo łąki ciągnące się przez wiele kilometrów. Im byli wyżej, tym spotykali mniej ludzi. W górach napotykali niewielkie osady składające się z kilku zabudowań lub pojedyncze małe, biedne domki stojące na zboczach. Momentami zamiast drogi były tylko skalne półki, czasem poprzecinane przez spływające z gór strumienie. Kiedy przekroczyli wysokość 4500 metrów nad poziomem morza, roślinność zaczęła przypominać bardziej sceny z surrealistycznego filmu niż to, co Marek zazwyczaj widział w górach.
Nadal rosły drzewa i krzewy, ale były jakieś takie powyginane, jakby nierealne, mimo iż ciągle żywo zielone. To była droga tylko dla bardzo dobrego kierowcy, zaprawionego w takich podróżach. Marek sam nie odważyłby się na jazdę w takich warunkach. Po prawie całym dniu jazdy dotarli do stolicy Nepalu. Wbrew jego obawom samochód całą drogę spisywał się doskonale. W Katmandu spędzili dwa dni. Amar w tym czasie załatwiał sprawy handlowe, a Marek razem z pozostałymi przyjaciółmi zwiedzał miasto. Dopiero teraz miał okazję tak naprawdę zetknąć się z buddyjskimi świątyniami. Nie spodziewał się tylu świątyń, pałaców, pomników i zabytkowych domów. Na tle przepięknych gór obserwował wspaniałe dachy pagód. Widział przepiękne, bogato zdobione świątynie pełne zabytkowych przedmiotów.