„Przeszłość zagarnia swoje piękne dzieci” to tomik wierszy nieznanego mi autora. Jednak trzeba tu dodać, że Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki nie jest debiutantem ale, że jest laureatem najważniejszych polskich nagród literackich (m.in. Nagrody Literackiej Nike, Nagrody Gdynia - pierwszym podwójnym laureatem, Nagrody Silesius).
Do lektury tej książki zachęcił mnie dość intrygujący tytuł jak również i nazwisko autora. Wybory jego wierszy ukazały się aż w jedenastu językach, dlatego uważam, że tym bardziej trzeba było poznać jego twórczość.
Okazało się także, że mam wspólne korzenie z Panem Eugeniusze Tkaczyszyn-Dyckim, oboje pochodzimy z Podkarpacia, co prawda, autor urodził się tuz przy samej niemal granicy, ale jakby nie było, to ten sam region. W swoich wierszach autor powraca pamięcią do stron, które znam z opowieści mojego dziadka a nawet sama byłam tam przejazdem...
Rodzinną wieś Dyckiego - Wólkę Krowicką spaliła banda UPA w 1944 roku, lecz po wojnie zdołano ją odbudować. Mój dziadek czasem wspominał tamte niezbyt dobre czasy. Może dlatego postanowił zostawić Bieszczady i wyjechał na Mazury???. Ja też wspominam miejsca, które pamiętam z dzieciństwa i wracam w rodzinne strony gdy tylko mogę.