Polskie komiksy mają w sobie ów czar, które nie boją się szydzić z reguł, pastiszować horrory (smutne, biedne wampiry), łamać czwartą ścianę (wtrącanie, iż bohaterzy wiedzą, że są czarnymi charakterami lub sławnymi wynalazcami). Do tego podział na krótkie historie, które się wzajemnie zazębiają. Łączą w w cudaczną kombinację. Idealne do snu, czy podczas niedzielnej chandry. Życie staje się weselsze, kiedy wiemy, że możemy pozwolić sobie na wyśmiewanie gatunkowych schematów. Idealnie poprzestawiane akcenty, których mi brakowało w niesławnej ,,Sadze'' - prawdziwa zabawa postmodernistyczna, co jednocześnie rozbawi malutkich czytelników, jak i wiekowych, zaprawionych w bojach literatów po setce. Podobnie, jak ,,Uczeń czarnoksiężnika'' udowadnia, że w tej satyrze na fantastykę tkwi ziarno szczerej, pogruchotanej rzeczywistości, która przypisała nam role, które za wszelką cenę chcemy zmienić oraz przetasować jej źródło w klasycznych utworach: od Brama Stokera, do Herberta Wellsa. Czyli, jak nie bać się klasyki. Przetapiając je w krzywe zwierciadło.