Przeczytane
Z antykwariatu
U mnie
Pitaval
Pitaval rozpoczyna haniebny proces o czary z 1652 roku, w czasie którego banda pijanych prymitywnych tępaków, mianujących się sądem gajonym, zamęczyła oskarżoną o czary Zofię Strasibotę. Weryfikacja niedorzecznych, podłych oskarżeń, rzuconych przez jakąś kreaturę, której kobieta się naraziła, miała postać tortur. W tych czasach na terenie lepkiej od zabobonów i przesądów cywilizacji europejskiej lepiej było urodzić się mężczyzną.
Z czasów zaborów – historia kata Ryszarda Fremela, któremu udało się uniknąć sprawiedliwości oraz grupy zbrojnej Stefana Słabosza.
Na scenariusz kryminału retro nadaje się historia femme fatale Władki Mikulskiej. Urodziwa córka stróża została żoną zachwyconego nią właściciela kamienicy. Gorący temperament pani Władzi doprowadził do niej szantażystę, któremu musiała się opłacać, aby nie informował męża o licznych wizytach kochanków. A że był nienasycony (szantażysta, a i temperament raczej też), w końcu nie zdzierżyła i szantażystę zastrzeliła, pozorując samobójstwo. Był nim jej własny ojciec, Ignacy Barczak, który oprócz legalnego, a niskopłatnego zatrudnienia, parał się także działalnością przestępczą. Wykrycie sprawcy jego zabójstwa nie stało się zatem dla organów ścigania największym priorytetem. A i Władzia nie straciła wcale rezonu. Zakochany w niej przodownik policji, zamiast doprowadzić ją do więzienia, wywiózł za granicę. Jego również, co było do przewidzenia, następnie bezpardonowo wykorzystała…
14 kwietnia 1927 ...