Tragiczna ksiazka nad ktora kazda minuta, to czas stracony. Steven Hall w swoim debiucie literackim tworzy potwora niczym z koszmaru (podobno), ktory czai sie na ludzka potrzebe wyrazania samych siebie. Przez pierwsze kilkadziesiat stron pozycja zapowiada sie ciekawie, nawet kilka razy mozna sie usmiechnac czytajac opowiesci bohatera tytulowego powiesci Erica Sanderson a, ktory budzi sie pewnego dnia i nie pamieta jak sie nazywa, ani kim jest. Zero wspomnien, zero orientacji na temat wlasnej osoby i otaczajacego go swiata. I nagle pojawia sie Ludovican, potwor z ciemnosci, otchlani slownej. Jesli kogos interesuja potwory slowne, ryby skladajace sie z wielu slow, (choc wiem jak to niedorzecznie brzmi), czy tez minogi konceptualne badz srodki istot ludzkich, jest to ksiazka dla niego. Dla kazdego, ktory ma racjonalna zdolnosc myslenia, bez przenikania do srodka istot ludzkich i "wysysania zdolnosci myslenia" ta ksiazka nie jest dla niego. Reasumujac, czym dalej w las tym wiecej drzew... w przypadku tej ksiazki, czym dalej, tym gorzej. Zdecydowanie odradzam, pomimo "najbardziej oryginalnego zjawiska literackiego roku, zupelnie nie dla wszystkich.