O roli Hamleta marzy niemal każdy aktor, ponieważ daje ona niezwykłe możliwości do zademonstrowania w pełni kunsztu scenicznego. Długie monologi, pełne emocji, uczuć i wątpliwości są rzeczywiście nie lada wyzwaniem. Niestety Hamlet jest tylko jeden i nie wszystkim udaje się spełnić to marzenie, tym bardziej że lata przemijają nieubłaganie, a widzowie raczej oczekują księcia tryskającego młodością. Dla tych, którzy przegapią swój czas, pozostaje jako pewnego rodzaju namiastka rola Poloniusza, który na krótko niejako wciela się w Hamleta. W drugim akcie dramatu odczytuje on bowiem napisany Hamletową ręką list miłosny do Ofelii. W sumie niewiele, ale zawsze coś. Najważniejsze, że w liście tym zamieszczony został także utwór liryczny, co znacznie uwzniośla ową kwestię. W przekładzie Stanisława Barańczaka brzmi on następująco: Nie wierz w bieg słońca przez firmament; nie wierz w żar gwiazd, co w niebie stoją; nie wierz w prawdziwość prawdy samej; lecz wierz bez reszty w miłość moją. Zapyta ktoś: tylko cztery wersy? Ów hiperelokwentny arcyorator obdarza swoją ukochaną jedynie marną fraszką? Czy to godne kochanka? Czy to godne Shakespeare'a? Czy to w ogóle godne historii literatury? Hamlet tłumaczy się w liście, że nie zna się na pisaniu wierszy, ale to zaiste dość kiepska wymówka jak na kogoś zakochanego. Nie ulega przy tym wątpliwości, że Ofelia zasłużyła na kilka zwrotek więcej. Zresztą powyższy utwór nosi w sobie spory potencjał. Hamlet bez większego wysiłku mógłby dodać choćby takie strofy: Nie wierz w niczyje nigdy słowa, co się w poezji piórka stroją, kłamliwa bowiem wierszy mowa... lecz wierz bez reszty w miłość moją.