Wyszedł miękko zza występu w murze korytarza. w którym mieszczą się gazowe liczniki. Pięć metrów od drzwi mojego mieszkania. Komiczny w tym kominie, odważne zwierzę.
Uważam za konieczne powiedzieć, że odczulam wówczas smutek. Dlatego że. gdy zwierzę rzuca się na drugie, decyduje szybkość reakcji.
W prawej urękawicznionej dłoni trzymał zwyczajowo i fachowo brzytwę, a drugą ręką zamierzał mnie zagarnąć po raz trzeci. Sądzę, że już ostatecznie.
Jeszcze nie ukazał mi się cały, a już miałam w górze lewą rękę z. pojemnikiem pełnym dezodorantu na spirytusie. Palec cisnął na główkę pojemnika. Tym razem byłam przygotowana na atak. Już wiele razy unosiłam rękę w identyczny sposób. Zawsze, kiedy wchodziłam do mojego oraz innych domów, na pustych ulicach, wszędzie tam, gdzie mógł się niespodziewanie znaleźć. […]
Miał wspaniały refleks, pożytek z intensywnego uprawiania sportu. Natychmiast ciął mnie brzytwą, lecz piekący płyn / pojemnika już pryskał mu w oczy poprzez otwory w materiale. Dla- tego nie trafił nigdzie indziej swoim narzędziem, lecz tylko w moje czoło tuż nad nosem. Lejąca się natychmiast krew zasłoniła mi widoczność i nic nie pomogło, że próbowałam ją zgarnąć dłonią. Rozniosłam ją tylko po całej twarzy.