"Myśli ojca chodziły tak bardzo okrężnymi drogami, że rzadko docierały na miejsce, zwykle wpadały w złe towarzystwo"
Na początku było słowo...oj, to nie ta książka.😉 Jeszcze raz. Na początku były trzy kobiety, z trzech pokoleń. Babka, zwana Starą, matka, czyli Boletta, pracownica centrali telefonicznej (przynajmniej na początku) i córka, czyli Vera Jebsen. Kobiety całkiem dobrze sobie radziły bez facetów, przeżyły razem wojnę i właśnie świętowały dzień zwycięstwa, kiedy to się stało...
Stało się coś, co wstrząsnęło życiem tych trzech niewiast i nic już potem nie było takie samo. Wkrótce w ich uporządkowany świat, zaczynają wkraczać osobnicy płci męskiej. Najpierw pojawia się Fred, potem Arnold Nilsen, zwany kiedyś Kółkiem, a na końcu Barnum. Właśnie z jego opowieści, dowiadujemy się o wszystkim, co się działo na przestrzeni kilkudziesięciu lat, w życiu tej rodziny, oraz przyglądamy się każdej postaci z osobna. A każda z nich jest inna, każda na swój niepowtarzalny sposób bardzo ciekawa i charakterystyczna.
Na początku, jakoś nie mogłam się wdrożyć w tę opowieść, ciężka gruba książka, niedająca się bez kłopotów utrzymać w dłoniach, nie nastrajała optymistycznie, jednak pomału, pomału, z każdą kolejną przewróconą kartką wciągałam się coraz bardziej, aż już nie mogłam się od niej oderwać. Polubiłam Starą, która pieczołowicie przechowywała i czytała wciąż ten sam list. Bolettę, która coraz więcej czasu spędzała na "Biegunie północnym". Nawet milczą...