Powieść wpisuje się w nurt książek Karla Ove Knausgårda, a więc grzebania w życiu osobistym i rodzinnym w celu zdobycia wiedzy o sobie. Przez 80 stron dokładnie nie działo się nic, NIC. Bohaterka pokazuje swoją osobowość, że jest spełnioną dziennikarką, ale nie może pogodzić się ze zniknięciem ukochanego. Jej rodzice są po rozwodzie, a umarła babcia. Ona sama seksu nie lubi, ale prowadzi program na ten temat w telewizji. Taki ekspert teoretyk. W każdym razie osoba jak osoba. Po jej przedstawieniu jedziemy (my czytelnicy z całą narracją) na wieś do domu babci. I to jest w tym ekscytujące, bo miejscowości znane są mi z serii kryminałów Henniga Mankella. Ale u Mankella działo się wiele i było ciekawie, tymczasem nasza bohaterka Jessica przeżywa kryzys życiowy. I to śmieszne nie jest, a nawet jej współczuję, ale książce uczyniła krzywdę, bo jednak powieść, w której nie dzieje się nic, a bohaterka siedzi i czyta (tutaj pamiętniki babci) sprawdziła się raz, w XIX wieku i miała tytuł 'Obłomow'. Ale Rosjanie potrafili pisać fascynująco, nawet o spaniu przez całą powieść przeszło trzystustronicową! Zdradzę, że pod koniec książki coś się wydarza, ale mnie już to nie zaciekawiło.
W sumie mój poziom znudzenia akcją był największy od kilku tysięcy przeczytanych powieści. Smutne, że babcia bohaterki żyła w czasach pełnych konwenansów, ale wydaje mi się, że autor nie poradził sobie z tematem. Całość jest zgrabnie i umiejętnie napisana. Do stylu nie mogę się przyczepić. Wszystko nap...