Paweł Sarna pisze o „Sarnie”, a więc w jakiejś mierze o sobie – minionym, teraźniejszym i przyszłym, ale oznacza to także: zapamiętanym i wyimaginowanym. Psychologiczne odnogi życia – treści snów i marzeń na jawie – tworzą pogranicze biografii najbardziej problematyczne, choć niektóre motywy pozwalają się wpisać w chronologię zewnętrznych faktów, a te układają się wzdłuż dwóch wektorów: pamiętnikarskiej przeszłości i diarystycznie odnotowywanej teraźniejszości. Z posłowia Piotra Michałowskiego Paweł Sarna stworzył cienką książeczkę, która ledwo mieści ogrom emocji zawarty w jego poezji. Już dawno nie czytałam tak doskonałej twórczości. Te krótkie zdania zapisane przez autora sprawiły, że drżały mi dłonie. Odkryłam rzecz zdumiewającą – w najkrótszych tekstach, gdzie wszystko gwałtownie kończyło się po trzech, czterech wersach, można było zamieścić ogrom sprzecznych ze sobą emocji, które za każdym razem były przeżywane inaczej, ponieważ im dłużej i częściej czytało się poszczególne wiersze, tym większy i lepszy był widok na tytułowy pokój. Chciałabym zwrócić szczególną uwagę na jeden przykład – wiersz nosi tytuł „Małgoś" i nawet gdyby „Pokój na widoku" zawierał tylko jego, tomik byłby wart kupna. Zdaję sobie sprawę z tego, że każdy czytelnik odbierze wiersze na swój własny sposób i znajdzie swój własny ulubiony, jednak ten jeden sprawił, iż poczułam całą gamę uczuć. Na początku z dziecinną naiwnością uśmiechnęłam się do kartki, później zwątpiłam, by na końcu przeżyć szok i dogłębny smutek. Byłam w „drugim pokoju", podobnie jak drugoplanowa (lub pierwszoplanowa, zależnie od odbioru) bohaterka wiersza. Udało mi się wejść do pomieszczenia w pomieszczeniu – owego ukrytego pokoju w pokoju na widoku, o którym przed chwilą pisałam. Uczucie było tak niezwykłe i zdumiewające, że „Małgoś" stała się moim ulubieńcem i głęboko wierzę, że Wam również się spodoba. sztukater.pl