O liryce Gałczyńskiego od dawna pisano i wciąż się pisze. Ale zarówno ci krytycy, którzy pisali o niej pochlebnie, jak i ci, co robili to mniej niż powściągliwie, kiedy przyszło do pisania o tym, co w tej twórczości arcydzielne – o poematach – dali dowody krytycznej indolencji i nierzadko swoimi uwagami bezcześcili te utwory. Czytali je tak, jak można bez szkody dla poetyckiego przekazu czytać Satyrę na bożą krówkę, Wycieczkę do Świdra lub Pomnik studenta, a one – poematy – wymagały skupionej uwagi, jaką daje pokora wobec tekstu. A tej brakowało.